Chris miał zostać aktorem. Po pierwsze, urodził się w Los Angeles, więc nie musiał podróżować daleko, by podbić Hollywood. Po drugie, wszystko w jego rodzinie, z wyjątkiem dziadka, było związane z zawodem aktorskim. Jego ojciec Robert Pine zagrał w prawie 200 serialach telewizyjnych, a jego babcia, aktorka Anna Gwyn, grała w pierwszych filmach z Hollywood i była kiedyś bardzo znana. Tak więc miłość do kina została przekazana Chrisowi wraz z genami i od dzieciństwa wiedział dokładnie, kim chciał zostać.
Wchodząc na University of California na Wydziale Filologicznym, regularnie brał udział w produkcjach studenckich. Jednak Pine nie stał się wybitnym filologiem - aktor po raz pierwszy poważnie debiutował w komedii romantycznej „Princess Diaries”, w której Chris Pine dostał rolę swojej kochanki Anne Hathaway. Pomimo tego, że film nie otrzymał najlepszych recenzji, a krytycy nawet nie ocenili gry Chrisa, nie porzucił swojego marzenia o świetnym filmie, ale tylko bardziej uporczywie zaczął dążyć do celu. W tym sensie aktor okazał się podobny do swojej postaci, kapitana Jamesa Tiberiusa Kirka: był gotowy na zwycięstwo. Nawiasem mówiąc, w 2009 roku do wydania swojego najbardziej udanego i dochodowego filmu „Star Trek” Chris Pine był już dość sławny.
Ale rola kapitana Kirka, ratującego Ziemię, rozsławiła go na całym świecie i dramatycznie zmieniła jego życie - teraz stale oferuje mu strzelanie do modeli i umowy reklamowe. Chris nie zamierza jeszcze zmieniać swojej roli, ale w wolnym czasie chętnie pozuje o połysk, a ostatnio stał się twarzą męskiego zapachu Armani Code. Po pierwszych oficjalnych wydaniach modni eksperci dołączyli do podziwiających krytyków filmowych. Na czerwonym dywanie Chris zawsze wygląda idealnie: wie, jak nosić trzyczęściowy garnitur i dwurzędową kurtkę jak nikt inny.