Szaleni piloci wielbłądów

Przygotowaliśmy się dokładnie na wizytę w pierwszym Dubajskim „Flygtag” (po niemiecku „Day of Flight”): spaliśmy z dużym wyprzedzeniem, budowaliśmy kanapki, chodziliśmy na poduszki, aby poprawić komfort, lornetkę, a nawet wcześnie jeździliśmy na scenę. Widok zapowiadał się interesująco.

Jednak w jakim innym miejscu można znaleźć kilkadziesiąt całkiem przyzwoitych dorosłych, którzy z zabawą małych dzieci od miesięcy projektują całkowicie niewyobrażalne domowe samoloty, które jednak nie są w ogóle przeznaczone do latania - ale do skalania wzdłuż pasa startowego i dalej oczy całego ludu rozbijają się na powierzchni wody w całkowicie mierny sposób.

Przy wejściu na miejsce pierwszego dubajskiego „Flygtaga” byliśmy dwa razy poważnie zaskoczeni. Nieprzyjemną niespodzianką było to, że szukaliśmy parkingu przez godzinę, w wyniku czego zaparkowaliśmy na chodniku, gdzie dziesiątki samochodów stały już pod rząd. Byliśmy mile zaskoczeni, gdy zobaczyliśmy, że w Dubaju jest wielu Europejczyków, którzy noszą krótkie spódniczki, małe koszulki i nawet nie piją niczego oprócz Red Bulla.

Podczas Flygtag nie przestaliśmy się wzajemnie chwalić za to, że woleli trawniki i plażę Creek Park od domowych sof w piątkowe popołudnie. Wszystko było zabawne z serca: uczestnicy - na scenie, publiczności - w ciasnych rzędach na brzegu i pod palmami. Było to szczególnie przyjemne dla tych, którzy byli w strefie VIP, gdzie bez ograniczeń rozdawali jedzenie, napoje i Red Bull.

Zespoły zostały wybrane kreatywnie: nie tylko „samoloty”, ale w przeważającej części reprezentacje zespołów były interesujące. Niektórzy wymyślili „wielbłąda” („odleciał”, muszę powiedzieć, najdalszy). Inne - „samolot” w postaci wyspy Palm Jumeirah, powodujący poważne podejrzenia dotyczące sponsora. Przedstawiciele jednego z hoteli w Abu Dhab ubrani w Świętego Mikołaja (jedna taka krzepka Brytyjka w krótkiej spódniczce doprowadziła dziewczynkę do łez, pytając, czy widziała Świętego Mikołaja). Młodzi przedstawiciele ZEA (w sumie trzy drużyny z Emiratów) tańczyli reggae i rozrzucali jamajskie berety.

Było fajnie

Pierwszy Flygtag z Dubaju nie zawiódł: uczestnicy twórczo podeszli do sprawy, organizatorzy byli zaskakująco profesjonalni, a sponsor Red Bulla dokładnie (słoiki Red Bull były wszędzie, zawsze było ich dużo). Wracając do samochodu, zaplanowaliśmy, jak będzie wyglądał nasz „samolot” w przyszłym roku i kto będzie pilotem, ponieważ ostatecznie podjęto decyzję o uczestnictwie. I wszystko byłoby dobrze i cudownie, gdyby nie duża grzywna za parkowanie w niewłaściwym miejscu ...