Drzwi do nieba

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem spadochron, miałem zaledwie sześć lat. Ale to nie był tylko spadochron, był atrakcją w wesołym miasteczku jednego z miast odległego wówczas radzieckiego kraju. Czuły, czerwcowy poranek, puch topoli i piękni ludzie w najlepszym parku mojego dzieciństwa! Jest wiele atrakcji, samochodów, karuzeli, sali śmiechu i wysokiej wieży z otwartą kopułą spadochronu zawieszonego gdzieś na linach na niebie.

O tak Ten gigant na niebie wywarł na mnie silne wrażenie. Od razu chciałem mieć pozwolenie na zeskoczenie, tak jak zrobili to piloci w kinie, tak jak dorośli. Ale naturalnie nie wpuścili mnie. A kilka lat później wieże te zostały zamknięte, a nawet później całkowicie zburzone. Moje marzenie z dzieciństwa, aby spadochron z wieży, nie spełniło się. Ani w dzieciństwie, ani później.
Nawet później, dojrzewając, zacząłem się zupełnie bać wysokości. Do tej pory chłód odczuwany jest przez kark, gdy przechodzę do krawędzi balkonu wieżowca lub balustrady ogrodzenia w jakimś większym centrum handlowym. Kilka razy z żoną i przyjaciółmi dyskutowaliśmy, czy powinniśmy skakać ze spadochronem, ale zawsze mówiłem im, że to nie dla mnie! Wszystkie te skoki z wież na gumce, spadochronach i innych ekstremalnych rozrywkach o wysokości - nie mojej, ognia. Lepiej jest nurkować z akwalungiem w zerowej grawitacji.
A pewnego dnia zadzwonił mój telefon. Numer mojego przyjaciela był wyświetlany na ekranie telefonu komórkowego.
- Cześć, postanowiłem skoczyć ze spadochronem!
- Oto jest tak! Kiedy
- W następny piątek!
- Oto jest tak! Pójdę z tobą, przynajmniej zobaczę, jak to się stanie!
- Skaczemy razem!
- Nie, jeszcze nie zdecydowałem! W odpowiedzi zaśmiałem się. Na tym i się rozstałem.
Minęły trzy dni jak jeden. Moja żona i ja zebraliśmy cały nasz sprzęt i przybyliśmy do lokalnego klubu latającego o wyznaczonej godzinie. Mój przyjaciel już tam był. Udało mu się sporządzić papier, zapłacił za skok i razem poszliśmy do hangaru, w którym niektórzy ludzie zbierali spadochrony, trenowali leżenie na specjalnych deskach z kołami, zawieszali się na paskach zamocowanych w suficie i ogólnie wykonali wiele czynności, które były niezrozumiałe dla niewtajemniczonych, z którymi tak naprawdę byliśmy.
Czekaliśmy około godziny. W tym czasie pewna hałaśliwa kompania eskortowała towarzysza do jego najwyraźniej pierwszego lotu i skoku. Kręcili w kamerze, klikali okiennice kamer, dobrze się bawili rozmawiając i wspierali przyjaciela śmiechem i uśmiechem. Potem zniknęli z instruktorami za bramami hangaru, śruby samolotu zaszeleściły, a po chwili zapadła cisza. A po pół godzinie ich hałaśliwe towarzystwo niemal weszło w ramiona szczęśliwego przyjaciela! Był zachwycony. Usiedli przy ekranie telewizora i zaczęli oglądać film o jego skoku, który, jak się okazuje, został nakręcony przez drugiego instruktora.
To była kolej naszego przyjaciela. Podszedł do nas instruktor i zaczął wyjaśniać znajomemu po angielsku, co to będzie za skok i jakie działania będą potrzebne z jego strony. Zapytałem go po angielsku: „Jak wysoki będzie samolot podczas skoku?” Na co otrzymał odpowiedź w języku rosyjskim: „Skacz z dwóch kilometrów!”. Wszyscy się śmialiśmy. Instruktor pochodził z Rosji.
Kilka minut później mój przyjaciel był ubrany w specjalny kombinezon, owinięty jakimś paskami trwałymi błyszczącymi karabinkami i zamkami, i krótko pouczony. Przetoczyliśmy go na tej planszy z kołami, wyjaśniając, jak powinien on zachowywać się w powietrzu, a następnie dali nam jego zdjęcie i razem wyszliśmy na lotnisko.
Naprzeciw bram hangaru stał mały biały sześciomiejscowy samolot z szerokimi bocznymi drzwiami. Instruktor i nasz przyjaciel załadowani na samolot. Drugi instruktor kontynuował filmowanie z hełmu, w którym zamontowano kamery wideo i kamery.
„Powstaniemy przez około dwadzieścia minut na ziemi - za dwadzieścia pięć minut ...”
- Chodźmy!
Pomachaliśmy do siebie. Silnik jest głośny. Drugi instruktor wskoczył na samolot i po minucie liniowiec pobiegł wzdłuż pasa startowego, zabierając naszego przyjaciela do snu, którego nigdy nie zdecydowałem się spełnić.
Moja żona i ja przygotowaliśmy sprzęt fotograficzny i, spoglądając w niebo, próbowaliśmy ustalić, kiedy i gdzie będzie skok i czy możemy go sfotografować. Mały biały krzyż samolotu stawał się coraz mniejszy na niebieskim niebie, dźwięk jego silnika stawał się coraz cichszy i wkrótce zupełnie go nie zauważyliśmy. Minęło piętnaście minut. Siedzieliśmy na trawie, wpatrując się w niebo, próbując zobaczyć, gdzie jest teraz ten samolot.
I przyjacielu, wyraźnie słyszeliśmy hałas silnika, który narastał i zbliżał się do miejsca, w którym miał być przeprowadzony skok.
- Oto on! - Jako pierwszy zauważyłem białą kropkę. Natychmiast wycelowaliśmy soczewki aparatu w tym kierunku i wyraźnie przyjrzałem się białej sylwetce samolotu przez wizjer. A także po kilku sekundach zobaczyłem, jak oddzielają się od niego dwie ciemne punkty. Po kolejnych trzydziestu lub czterdziestu sekundach zobaczyłem, jak pierwsza kopuła zaczęła się otwierać. Potem drugi. Zaczęliśmy czekać na lądowanie.
Kilka minut później jeden z instruktorów „spadł” z nieba jak kamień.
Zszedł na szybkim spadochronie, przed naszym przyjacielem, przymocowany do swojego instruktora, aby mieć czas na nagranie filmu z lądowania.
Nawiasem mówiąc, ten instruktor Stephen to rozlany amerykański aktor Dolph Lungren. To może całkowicie zastąpić go w filmach!
- Steve! Czy wiesz, że bardzo przypominasz Dolpha Lungrena? Stephen nie odpowiedział i tylko uśmiechnął się nieśmiało, zbierając czaszkę swojego spadochronu, najwyraźniej nie byłem pierwszym, który dostał to pytanie.
Kilka minut później spotkaliśmy naszego przyjaciela. Jego kopuła zbliżała się coraz bardziej do nas, prowadzona przez pewną rękę instruktora. Nasz przyjaciel wylądował w tandemie ze swoim instruktorem! Na jego twarzy malowała się radość, aw oczach lśniło szczęście!
Kopuła spadochronu, niczym wielki powietrzny grzyb, osiadła nad ich głowami, a następnie zmieniła się w bukiet nieznanego kwiatu.
- No a jak? Zapytałem go
- Buzz! Ale bardzo niewielu - odpowiedział z entuzjazmem i razem poszliśmy do hangaru.
Robiliśmy zdjęcia, dzielił się swoimi wrażeniami. W tym czasie pokazano nam już w telewizji krótki, ale całkowicie skończony film, na którym nakręcono jego skok. Film został fachowo zredagowany, uzupełniony muzyką i różnymi efektami wideo, i nie minęło nawet pięć minut, zanim wróciliśmy do hangaru. Dobra robota! Dobra organizacja biznesu. Wszystko w filmie okazało się tak ulotne, wcale nie przerażające i tak zachwycające, że pomyślałem również, że nadszedł czas, abym wykonał pierwszy skok.
Przyjaciel opowiedział o wszystkich momentach tej przygody: jak powstali, jak przywiązali go do instruktora, jak po raz pierwszy zobaczył ziemię z otwartych drzwi samolotu. Jak pierwszy wskoczył w otchłań! Jakże zapiera dech w piersiach, gdy jego instruktor zaczął salto ze spadochronem. Jak nieubłaganie zbliżała się ziemia i jak słodkie były 35 sekund swobodnego spadania! I ciągle sobie myślałem, że jest to część mojego marzenia z dzieciństwa i że wciąż mam szansę go zrealizować.
Potem zacząłem wypytywać go, dlaczego i dlaczego zdecydował się na ten skok. Na co odpowiedział mi, jak sam pomyślałem w zasadzie: „Żyjemy bardzo monotonna. Dzień po dniu, rok po roku powtarzamy tę samą trasę. Dom - praca - dom - praca. I tak bez przerwy. Rutyna rutyny sprawia, że ​​życie staje się coraz bardziej szare. Niebo staje się nudne, życie traci wszelką dotkliwość uczuć, którymi nas to tak bardzo cieszyło. A teraz przychodzi moment, w którym naprawdę chcemy to zmienić. Chcemy zmienić nasze życie, ale nie możemy lub nie wiemy jak. „Ja” nie nauczyło się tak szybko zmieniać. Jest zbudowane na takiej zasadzie, że jest świadomym „ja”, to tak, jakby program komputerowy napisany przez nasze życie zgodnie z zasadami, które przyjęliśmy od dzieciństwa, i bardzo trudno jest zmienić nasz styl życia i podejście, które rozwijało się przez lata. Nasze receptory stały się matowe, nasza percepcja straciła ostrość kolorów. Nie jesteśmy już szczęśliwi z każdym dniem, jak to było w dzieciństwie ”...
Jeśli nasze życie już nam nie pasuje, jeśli szarość i wewnętrzne poczucie niezmiennej rutyny bycia zmęczyły nas szarością i wydaje się, że nie ma wyjścia, to są to dość wystarczające objawy, aby wstrząsnąć naszym „ja”. Ciało potrzebuje dokładnego wstrząsu biochemicznego.
Istnieje wiele opcji! Jest mniej radykalnych, jest więcej. I jeden z wielu sposobów - to skok ze spadochronem! Jeśli nie skoczyłeś wcześniej.
Adrenalina natychmiast zniszczy Twój długoterminowy łańcuch relacji „ja i nie ja”, zakorzeniony w twoim mózgu. Po wylądowaniu staniesz się inną osobą.
Którego nie wiadomo, ale jest zdecydowanie inne. Staniesz się bardziej wolny! Najważniejsze - niech będzie to twój pierwszy krok do nieba. Pierwszy krok do wolności twojego ducha.
Po skoku możesz spokojnie powiedzieć sobie - podbiłem niebo!
Mój przyjaciel podbił niebo! I siedzę, patrząc na zdjęcia z jego lotu i jego skoku i myślę, że tylko dwa tysiące metrów dzieli mnie od mojego marzenia z dzieciństwa ...
I na pewno spadochron!
I nadal będę widzieć ziemię, na widoku!
Mogę! ...

/ DeFour /

Obejrzyj wideo: CamaSutra - Do nieba bram Official Video (Może 2024).