Ale w Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie ma nic wiecznego - zarówno cały kraj, jak i indywidualny emirat Dubaju zmieniają się na naszych oczach, co nieuchronnie spowodowało zmiany w naszej pracy. Nagle okazało się, że firmy handlowe i towarowe przestały być głównymi graczami na rynku lokalnym. Deweloperzy szybko zajęli swoje miejsce, starając się zaoferować najbogatszym z naszych rodaków kupienie kawałka snu w budynkach wzniesionych na maleńkiej skrawku na wybrzeżu czułej Zatoki Perskiej. Przewodniki turystyczne, które wczoraj wczoraj chętnie przeprowadzały wycieczki za zarobki stu dolarów dziennie, niespodziewanie zamieniły się w pośredników w handlu nieruchomościami, menedżerów, a nawet właścicieli własnych firm. W dniu, w którym sprzedano tylko jedno mieszkanie, uznali to za wyjątkowo niefortunne - marne 5 tysięcy dolarów prowizji! Właśnie wtedy ukazał się pierwszy numer naszego trzeciego wydania, magazyn „Business Emirates”.
Szanowani turyści, którzy dużo wiedzą o życiu i wolą pozostać w pięciogwiazdkowych hotelach plażowych, zastąpili małe hurtownie, ubrane w szorty i kapcie biegające po Dubaju, wynajmując trzygwiazdkowy hotel z dwiema gwiazdkami w najniższej cenie. Wypełniali elitarne butiki w prestiżowych centrach handlowych w Dubaju, wybierając towary na podstawie prestiżu, a nie ceny. Dobrze pamiętam czas, kiedy ekskluzywny pierścionek z białego złota znanej firmy z nieprzyzwoicie dużym diamentem został sprzedany zaledwie tydzień po tym, jak umieściliśmy jego reklamę w naszym magazynie. Trzeba było odpowiadać temu poziomowi, a my dorastaliśmy z poziomem naszych drogich (w dosłownym tego słowa znaczeniu) czytelników. Jakość publikacji zmieniała się na naszych oczach, jej nakład i ilość rosły. Któregoś dnia z ciekawości wszedłem do archiwum: majowy numer rosyjskiego magazynu Emirates w 2004 r. Zajął tylko 68 stron (jak z dumą nazywają strony), majowy numer 2005 - już 128 stron, majowy numer 2006 - 164, numer 2007 - 182 , 2008 - 212, 2009 - 220 stron stylu, luksusu, pięknego życia i mody!
Tak, wszyscy pamiętamy kryzys z 2008 roku, który następnie okaleczył całą światową gospodarkę, nie omijając Emiratów Arabskich. Pamiętamy niespełnione plany, pamiętamy złamane nadzieje, pamiętamy pośredników w handlu nieruchomościami, którzy ponownie stali się przewodnikami, sprzedawcami i kierowcami. Ale pamiętam też, jak kosztem nieludzkich wysiłków zachowaliśmy to, co się narodziło i pielęgnowaliśmy miłością - nasze czasopisma, nasze projekty. Dzięki oddanemu zespołowi, lojalnym partnerom i legendarnej nazwie „Rosyjskie Emiraty” nigdy nie zatrzymaliśmy prasy drukarskiej, nie obniżyliśmy jakości ani nie zwolniliśmy żadnego pracownika. Jesteśmy wdzięczni naszym czytelnikom, których oczekiwań nie można było oszukać i kontynuować.
Od otwarcia rosyjskiej firmy wydawniczej i reklamowej minęło ponad dziesięć lat, a Ty organizujesz 64. edycję naszej tytułowej edycji - magazynu Russian Emirates. I jestem pewien, że na pewno będę miał okazję napisać coś podobnego w ciągu następnych dziesięciu lat, a ty z tą samą przyjemnością przejrzysz setny, a nawet dwustutowy numer magazynu.
Miłej lektury i do zobaczenia wkrótce!
Siergiej Tokariew