Dubaj - Arabia Saudyjska - Jordania - Dubaj: 5 dni na pustyni arabskiej

Tekst i zdjęcie: Vladislav Ozerov

ROK POWRÓT ZAWSZE USZKODZILIŚMY WSZYSTKIE NAROŻNIKI EMIRATÓW ARABSKICH I OMANU, PO KTÓRYCH NIEZBĘDNE JEST CHRONIENIE PODRÓŻY NA DŁUGĄ WYBRZEŻE PIASKÓW I JOROGI. Aby zrealizować plan, musieliśmy przekroczyć pustynie Arabii Saudyjskiej. W INNY SPOSÓB O WSZYSTKO W ZAMÓWIENIU.

Przygotowanie do podróży rozpoczęło się od przygotowania niezbędnych dokumentów: w Emiratach zapłaciliśmy za dwie wizy tranzytowe wymagane do przekroczenia granicy z Arabią Saudyjską (o wartości 150 dirhamów lub 41 USD każda), a także bilet samochodowy Carne de Passage (800 dirhamów) lub 219 USD, z czego 500 dirhamów (137 USD) można odebrać po powrocie do kraju).

Zgodnie z planem mieli wyjechać 16 sierpnia. Stało się to jednak po niewielkim problemie z uzyskaniem wiz tranzytowych do Arabii Saudyjskiej, spowodowanym dużym napływem pielgrzymów do Mekki (nasza podróż zbiegła się ze świętym miesiącem Ramadan). Jednak wieczorem (około 18.00) udało nam się bezpiecznie opuścić Dubaj i udać się w kierunku granicy z Arabią Saudyjską (około 500 km), do której zbliżyliśmy się bliżej północy.

W punkcie kontrolnym nie było kolejek - zarówno po stronie ZEA, jak i po sąsiedzku. Zostaliśmy poproszeni o otwarcie bagażnika i skontrolowaliśmy samochód pod kątem transportu narkotyków, alkoholu i innych zabronionych rzeczy. Po sprawdzeniu zapłaciliśmy opłatę ubezpieczeniową w wysokości 70 dirhamów (19 USD) przez okres 7 dni.

Po przekroczeniu granicy stanęliśmy przed pytaniem o wymianę waluty - emiraty dirhamów na rial saudyjski. Zwróciliśmy się do celnika, który z radością poinformował nas, że jego brat mówił po rosyjsku i chętnie opowie nam przez telefon, którą trasę najlepiej wybrać.

Po wysłuchaniu wszystkich porad celnik pomógł nam wymieniać pieniądze według kursu wymiany jeden do jednego i zapłacić za nałożenie na samochód warstwy ochronnej zaprojektowanej na wypadek burzy piaskowej. Jak się okazało, powłoka ochronna jest nakładana bardzo prosto: za pomocą takiego narzędzia, jak Fairy, zderzak i przednie skrzydła samochodu są pokryte - technologia, szczerze mówiąc, jest prosta.

Wszystkie rozmowy i sprawy celne zajęły nam około 1,5 godziny, po czym ruszyliśmy dalej. Muszę powiedzieć, że pokonaliśmy pustynię arabską w 18 godzin i pokonaliśmy 1800 km. Sam jeździłem samochodem, ponieważ, jak wiadomo, kobiety w Arabii Saudyjskiej mają być zakazane. Droga, która biegnie wzdłuż granicy z Katarem, Kuwejtem, Irakiem i Bahrajnem, biegnie przez pustynię, więc baliśmy się, że wielbłąd może wyskoczyć w dowolnym momencie: mówią, że wypadki z udziałem zwierząt są częste w tym regionie.

Nie można nie zauważyć przyjemnego momentu: niskiego kosztu benzyny dla kraju naftowego. W rezultacie, po pokonaniu tak dużej odległości, zdaliśmy sobie sprawę, że wydaliśmy znacznie więcej wody niż paliwa, którego zużycie wyniosło 80 litrów (50 rialów, czyli 14 USD).

Na przejściu granicznym z Jordanią nie było żadnych problemów, ale przy wejściu trzeba było ponownie załatwić formalności: na początek trzeba było zapłacić opłatę wizową (30 USD), przepustkę i ubezpieczenie samochodu na tydzień (32 USD). Ponieważ tutaj akceptują również tylko walutę krajową, a mianowicie dinar jordański, musiałem ciągle biegać do kantoru (1 USD = 0,7 dinara). Byłem mile zaskoczony pojawieniem się na granicy sklepu wolnocłowego Duty Free, który sprzedaje alkohol.

Wieczorem drugiego dnia naszej podróży dotarliśmy do Ammanu, stolicy Jordanii. Po drodze spotkaliśmy wiele baz wojskowych, ale po prostu nie było grup pojazdów cywilnych. Jadąc ulicami stolicy, spotkaliśmy dużą liczbę lokalnych mieszkańców i góry śmieci, po czym wyruszyliśmy szukać hotelu na wybrzeżu Morza Martwego. Czuł się dzień w drodze i początkowo wpadł na pomysł rozbicia namiotu nad brzegiem morza. Ale wraz z nadejściem sygnałów ostrzegawczych o zbliżaniu się granicy palestyńskiej i strefy niebezpiecznej, sama odpadła.

Po spaniu i kąpieli w Morzu Martwym następnego ranka udaliśmy się na Górę Nebo, gdzie, zgodnie z legendą, pochowany został prorok Mojżesz, który zebrał plemiona izraelskie w jeden naród. To znaczy my, podobnie jak słynny założyciel judaizmu, zbliżyliśmy się bardzo do ziem obiecanych ... Niestety, wyżynny kościół został niestety zamknięty z powodu renowacji i nie mogliśmy go odwiedzić.

Trochę rozczarowani udaliśmy się do słynnego miasta Petra, słynnej stolicy królestwa Nabatean. Nawiasem mówiąc, istnieje teoria, zgodnie z którą Nabatejczycy zaczęli zaludniać współczesne terytorium Zjednoczonych Emiratów Arabskich 4 tysiące lat temu, więc jest całkiem możliwe, że współczesne Emiraty są ich dalekimi potomkami.

Petra, jak wiecie, to nie tylko miasto z kamienia, ale także duże centrum turystyczne, w którym nasz czekał na gorącą kolację i miękkie łóżko. Aby być jednym z pierwszych turystów w starożytnym mieście, wstaliśmy o szóstej rano (opłata za wstęp wynosi 75 USD). W ciągu trzech lub czterech godzin jest całkiem możliwe zobaczenie zabytków, po których zaczynasz marnować od upału. Najsłabsi podróżnicy zapraszani są na wielbłądy, osły i konie.

Po wizycie w Petrze udaliśmy się do Akaby, która była niegdyś placówką turecką nad Morzem Czerwonym, zdobytą w 1971 r. Przez wojska beduińskie pod dowództwem Lawrence'a z Arabii. Dziś to małe miasteczko przyciąga dużą liczbę turystów; powstały tu hotele różnych klas. Jeśli jedziesz w kierunku granicy z Arabią Saudyjską, możesz osiedlić się w obozie namiotowym na plaży.

20 sierpnia, piątego dnia naszej podróży, wyruszyliśmy znaną trasą przez pustynię Arabii Saudyjskiej. Tym razem nie było możliwe dotarcie do Egiptu: ingerowały operacje wojskowe. Będzie więc szukał nowych bezpiecznych tras i krajów. Nowe odkrycia!

Obejrzyj wideo: #78 Przez Świat na Fazie - Afganistan (Może 2024).