Wycieczki Dzikie jeepy

„Ubierz się łatwiej, żadnych sztuczek” - powiedział mi Mike - „zostaw telefon i portfel w domu. Nie idziemy do restauracji”.

Nie wiem, jak się ubierają prawdziwi turyści i ochroniarze, i na wszelki wypadek wszedłem do Internetu, by zapytać o sprzęt. Po pół godzinie poszukiwań sklepów internetowych zacząłem po prostu patrzeć na zdjęcia: odważni fani ekstremalnej turystyki wyglądali imponująco - szczupli, szczupli jak antylopy, o twardych, prostych oczach i upartych podbródkach.

Spojrzałem ze smutkiem na swoje odbicie w lustrze: wydaje się, że Żvanetsky napisał właśnie ode mnie swoje „pojawienie się budowniczego komunizmu”.

Dokładnie o szóstej rano oczy same się otworzyły i wyciągnęła rękę do telefonu. Nie, nikt jeszcze nie dzwonił. To dobrze, będę pierwszy.

Miejsce zbiórki na stacji benzynowej w Sharjah przy słynnej książce to Book Roundabout. Przyjaciele mówią, że pewnego razu, w sylwestra, rosyjski weteran próbował podbić pomnik Koranu i przeczytać, co tam napisano, za co zapłacił - spędził kilka dni w „małpie”.

O 7.15 już tam jestem. Rosyjscy turyści przemierzają sklep na stacji benzynowej w koszulkach, szortach i tabliczkach. Na zewnątrz jest wilgotno, duszno, pusto.

7,30. Karawana alpinistów nie jest widoczna. O 8.00 zasypiam w samochodzie.

O 9 rano pierwszy jeep był pełen głośnych brytyjskich nastolatków. Za kierownicą Sandra wariuje z ora.

Znam Sandrę od pięciu lat. Ma 40 lat, jest szczupła, chuda, jak zbłąkany lokalny kot i równie bezczelna. Ale zawsze żałuje „biednej rosyjskiej ofiary systemu totalitarnego”, czyli mnie, i stara się wyżywić wszystko. Szczerze gotuje słabo; pewnie dlatego cały nastoletni gang natychmiast zaatakował mój koszyk jadalny i wszystko wyczyścił. Wygląda na to, że zjemy lunch z kanapkami z kurczakiem Sandrine i słodkimi marynowanymi ogórkami.

O dziesiątej dwa Pajero powoli popłynęły na stację benzynową. W pierwszym samochodzie Mike i Troy. Troy kręci kartą w dłoniach - jego czerwona twarz lśni już od napięcia - jest dzisiaj nawigatorem w wagonie głównym i musi nas zabrać w miejsce, nie zagubiając się na wielu drogach i ścieżkach, które jeepirzy wjechali na safari.

Raz Troy zawiózł nas na piknik 200 kilometrów w ciemność i zgubił się. Mówią tutaj, że wszystkie drogi prowadzą do morza, a tylko jedna do blokad drogowych Omani, co nie pozwala turystom. Tam dotarliśmy o zachodzie słońca, budząc się pół dnia w piaskach i kamieniach, głodni i wściekli.

Mike dotyka palcem karty i mówi, że widział karty w trumnie, że tam, gdzie jedziemy, nie „przegapisz” i że jeśli mu zaufamy, przyprowadzi nas na miejsce za godzinę lub dwie.

W drugim samochodzie Pete i Kevin. Żony nie są widoczne, co oznacza, że ​​mężczyźni bardzo poważnie przygotowują się do podróży. Najwyraźniej znów zagrają w ekstremalnego golfa.

Ekstremalne golfa po irlandzku jest bardzo ekscytującym i bardzo rozrywkowym widokiem. Po obiedzie z piwem mężczyźni rozkładają plastikowe maty i strzelają do piłek na pustyni lub w małych stawach słodkowodnych - wadi. Szczególnie ta gra jest kochana przez dzieci i psy.

Ładujemy do samochodów - wspinam się na Mike'a, Sandra rozprowadza gang do innych samochodów. Budzę się, ponieważ gwałtownie się trzęsę, co oznacza, że ​​zjechaliśmy już z drogi asfaltowej i jedziemy drogą krajową.

Bardzo lubię jeździć w terenie, na uboczu, aby moje oczy nie potknęły się o ludzkie ręce. Pod tym względem wycieczki w kierunku Al Ain są dobre - wzdłuż drogi przez wiele kilometrów rozciąga się pustynia z rzadkimi krzakami roślinności, niektóre buciory węszą tam iz powrotem, powietrze topi się i zamiata piasek błyszczącymi smugami. Jeśli odsuniesz się od samochodu i będziesz chodzić boso po ciepłym piasku, pustynia obejmie ciszę, głaskanie lub ogłuszenie, klapsy wiatru według własnego uznania.

Dla mnie, który dorastał u podnóża Trans-Ili Alatau, zawsze wydawał się pusty i biedny. Nawet stepy i półpustynie Kazachstanu były pod wrażeniem dziennej i nocnej aktywności mieszkańców. A tu jest tylko piasek, cisza i niebo - ogromny, przejrzysty poranek; wyblakłe, szaro-żółte południe i pochmurne, z różowym podświetleniem zachodzącego słońca, wieczorem.

Mike był moim pierwszym przewodnikiem i nauczycielem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Po dostarczeniu u podnóża Hajjaru na poranną sesję zdjęciową. Dobre zdjęcia robi tylko cierpliwy fotograf - musisz wstać przed świtem, o czwartej nad ranem, i iść do miejsca, które wcześniej wybrałeś, leżeć nisko i czekać na przebudzenie pustyni. Z powodu mojego braku doświadczenia początkowo brakowało mi wszystkiego, potem nauczyłem się wskazywać moment, w którym z krzaków wyłoniła się mała jaszczurka lub ptak i krzyczeli z radości jak szalone, przerażające zwierzęta. Mike przeklął i obiecał sprzedać mnie pewnemu plemieniu.

Jakoś prawie umarła na miejscu z zaskoczenia, gdy zobaczyła zająca. Nawet nie wierzyłem własnym oczom - pomyślałem, jakiś zagubiony kot. Skośny był mniejszy od naszego, nieczysty, lekko poobijany i odrapany.

Mike wyjaśnił, że to prawdziwy zając: znajdują się u podnóża wzgórza, ale prawie się stąd wydostali, ponieważ zastrzelono ich na grillu.

To samo stało się z lampartem pustynnym, którego ścigali lokalni łowcy. Mówią, że szczególnie udani turyści słyszą w nocy daleki ryk tych kotów, ale nie mieliśmy szczęścia: nawet nie widzieliśmy żadnych śladów.

Ale małe stada dzikich osłów kwitną. Ciekawy, chciwy na ulotki i nieśmiały. Kiedyś ich przodkowie byli zwykłymi robotnikami domowymi, ale pewnego dnia poszli AWOL i nie wrócili.

Samochód gwałtownie zahamował, zrzucając mnie z siedzenia. Musieliśmy przybyć. Pierwszym przystankiem naszej podróży były góry w pobliżu Wadi Galil (Ghalilah? /? Litibah). Jest „Schody do Nieba” - góra ze stromym podjazdem i wioską na szczycie.

Wysokość wynosi około 1900 metrów, jeśli przewodnik nie leży, ścieżka prowadzona przez lokalne plemię Shihu prowadzi na szczyt. Troja twierdzi, że tam, aby wspiąć się na górę, trzeba negocjować z miejscowymi Beduinami, w przeciwnym razie mogą zniszczyć samochody. Sprawiliśmy, że jest mądrzejszy: jechaliśmy od strony Omani - z płaskowyżu Sayikh, który prowadzi do „ukrytej doliny”, i długo patrzyliśmy na szalonych turystów wspinających się po prawie pionowej ścianie od strony Wadi Galil.

Lokalne źródła słodkiej wody - Wadi - wydają się pochodzić znikąd, a także znikają znikąd. Czasami w porze deszczowej nie ma wystarczająco dużo miejsca na wodę i zalewa wszystko wokół, więc możesz chodzić tylko pieszo i ostrożnie - można go łatwo rozebrać i uderzyć w kamienie strumieniem.

Pikniki przy takich źródłach są bardzo popularne, więc te stawy, które znajdują się w pobliżu zniszczonych dróg, są brudne, by je hańbić - potłuczone szkło, śmieci, resztki obiadów i kolacji oraz (tam, gdzie są kamienie) graffiti są wszędzie. Wahids, Musa, John, Sani i Vasya niezgrabnymi, wieloliterowymi literami uwieczniają swoje imiona z godną pozazdroszczenia wytrwałością.

Mieliśmy szczęście znaleźć kilka nieodkrytych miejsc, w których prawie nikt się nie zdarza - trudno się tam dostać, a czasem nie jest łatwo znaleźć. Znajomy powiedział, jak on i jego przyjaciel bezskutecznie podróżowali po tych wadi co weekend przez dwa lata, prowadzeni przez kartę katalogową Off Road, dopóki nie wysiedli z samochodu i nie ruszyli pieszo - i 100 metrów od toczonej drogi przypadkowo natknęli się na dwie kałuże wśród kamieni.

Druga grupa czekała na nas w mieście Kasani w Omani. Na szczęście udaliśmy się do nadmorskiej wioski Khar Najd, aby wypożyczyć łódź i odwiedzić opuszczoną wioskę Makad na wyspie Jazirat Makad, gdzie, jak obiecał ten sam przewodnik, wiele starożytnych skamielin.

Niestety, nie tylko rosyjscy podróżnicy są prowadzeni przez wieczne „może” - w Khar Nzhda znaleźliśmy tylko małe łodzie rybackie bez gospodarzy i absolutnie pustą plażę.

Jedyną rzeczą, która nas uratowała, było to, że Ali, nasz przewodnik zatrudniony w Kasaba, pamiętał Kumzara.

Niezapomniane Google zeszłej nocy powiedziało mi, że Kumzar był niegdyś placówką perską, zbudowaną na wzgórzu poza zasięgiem artylerii. Garnizon 400 perskich żołnierzy w 1624 r. Desperacko bronił twierdzy przed zajęciem przez Portugalczyków.

Flotylla admirała Ri Freirea tego lata maszerowała z Maskatu do Musandamu, próbując schwytać perskie placówki wzdłuż wybrzeża.

Los oblężonych w Kumzar był smutny - oddział 700 Portugalczyków wymordował całą ludność, niezależnie od płci i wieku, spalił i zdewastował miasto i fortecę. Sandra zagroziła, że ​​jeśli nie znajdziemy łodzi, zrobi to samo dla nas.

Najwyraźniej łódź też była przerażona, więc znaleziono ją bardzo szybko - zawstydzeni mężczyźni zwrócili się jednak o pomoc do profesjonalistów.

Wróciliśmy do Kasab późnym wieczorem. Troy zaproponował rozbicie obozu na szczycie Jebel Harem, aby w pełni uzasadnić tytuł ekstremalnego turysty. Po męczącym dniu, zgiełku i udarach słonecznych zasnęliśmy jak zwietrzały.

A następnego dnia, po raz kolejny znajdując się w cywilizacji miejskiej, zdecydowaliśmy, że następnym razem nie przepchniemy tylu tras w jedną podróż i że nawet dzicy powinni wszystko zorganizować z wyprzedzeniem.

Jarosław Kireev

Obejrzyj wideo: Bolek i Lolek - wycieczka samochodem (Może 2024).