OLGA ROSTROPOVICH: „Kto rozumie muzykę klasyczną, jest błogosławiony przez Boga”

W PAŹDZIERNIKU W TYM ROKU Galina Wiszniewska miała 90 lat. W PAMIĘCI O JEJ CÓRCE SŁAWNYCH MUZYKÓW OLGA ROSTROPOVICH PIERWSZY MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL OPERA NAZWANY PO GALINIE VISHNEVSKAYA W SOCHI. PRAWIE NATYCHMIAST PO SWOIM KOŃCU OLGA PRZYBYŁA W DUBAJU NA KILKA DNI, GDZIE MOŻLIWY MÓWIĆ.

Olga, jak tam festiwal? W końcu zorganizowałeś to po raz pierwszy.

Olga Rostropowicz: Tak, zrobiliśmy festiwal w Soczi od zera absolutnego. Pierwszy taki festiwal odbyłem w Baku - rodzinnym mieście mojego ojca. Jego rodzice byli muzykami, aw latach 20. ubiegłego wieku zostali zaproszeni do nauczania w Konserwatorium w Baku, aby rozwijać edukację muzyczną i kulturę. Mój tata urodził się tam i mieszkał w Azerbejdżanie najszczęśliwszy trzy lata swojego dzieciństwa. W 2007 roku, kiedy zmarł, zadzwonili do mnie z Baku i poprosili mnie o zorganizowanie tam festiwalu. W tym roku w Soczi zorganizowaliśmy festiwal poświęcony 90. rocznicy mamy. Pomysł festiwalu nie przyszedł mi od razu. Faktem jest, że w Soczi nie ma teatru operowego. Zaskoczyło mnie to: jak to możliwe, że w takim mieście nie ma opery? Okazało się, że jedynym teatrem, który istnieje, jest Teatr Zimowy, który został otwarty w 1937 r. Z operą. I to była „Oblubienica cara” - ulubiony występ mojej matki, w którym śpiewała nie raz. Dlatego odbyliśmy festiwal w Teatrze Zimowym - pokazaliśmy „Rigoletto” i „Iolanta”. Bilety na te przedstawienia nie były dostępne, co jest niesamowicie przyjemne.

Powiedziałeś, że chcesz zorganizować „operę nad morzem”, aby mężczyźni założyli smokingi, damskie sukienki wieczorowe i przybyli nad brzeg morza, aby cieszyć się muzyką. Więc wszystko poszło dobrze?

Olga Rostropowicz: Festiwal wciąż odbywał się nie nad morzem, ale w teatrze, ale w przyszłości chciałbym zrobić coś podobnego, w najlepszych włoskich tradycjach, na wolnym powietrzu. Ale wszystko ma swój czas. Ponadto zrobiliśmy ten festiwal wyłącznie z własnego entuzjazmu.

Czy to prawda, że ​​wszyscy, od Moskwy po Soczi, latali Aeroflotem Galiną Wiszniewską?

Olga Rostropowicz: Tak, i to było bardzo symboliczne, chociaż rezerwacja tego samolotu nie była taka łatwa. Trochę tła - wiele lat temu mój ojciec był bardzo przyjazny z szefem Aeroflotu Walerym Okulowem i raz żartobliwie powiedział mu: „Naprawdę, nie możesz nazwać samolotu moim imieniem?” Na co Valery odpowiedział: „Drogi kochany, mam nadzieję, że przez bardzo długi czas nie będziemy mogli nazwać go twoim imieniem, ponieważ wzywamy samoloty tylko po imieniu zmarłych ludzi”. Dlatego samolot nazwany jego imieniem pojawił się w Aeroflot dopiero po jego śmierci. A kiedy moja matka odeszła, pojawił się samolot „Galina Wiszniewskaja” - nawiasem mówiąc, jedyny, nazwany tak na cześć kobiety. Prawie wszystkie samoloty Aeroflot mają swoje własne nazwy. I to jest piękne - tak jakby zmarłe dusze wznosiły się ponad chmurami.

Pomyśleliśmy, że wspaniale byłoby polecieć na festiwal w Soczi samolotem nazwanym na cześć mojej matki. Musieliśmy przejść długą procedurę uzyskania pozwolenia, ale ostatecznie otrzymaliśmy je. Na pokładzie było 170 osób z Centrum Operowego i 40 innych pasażerów. I tak, kiedy wsiedliśmy do samolotu Szeremietiewo samolotem Wiszniewskaja, aby lecieć na festiwal Wiszniewskaja, w pobliżu wylądował ogromny samolot i delikatnie do nas podjechał. Napisano „Rostropowicz”. Te dwa samoloty nigdy wcześniej nie przeleciały na żadnym lotnisku na świecie.

To było tak nieoczekiwane - jakby tata pobłogosławił nas na drodze. Gdzie ten samolot leciał dalej, nie wiedzieliśmy. Ponadto samoloty Vishnevskaya zostały zaparkowane przy 14. zjeździe, a samoloty Rostropowicz wylądowały 13. Na wykonanych przez nas zdjęciach aparat pokazywał czas 13.14. Oto jak to wyjaśnić? Suma tych liczb to 27. To urodziny mojego ojca (27 marca) i rok jego urodzenia (1927), a także data i rok śmierci (27 kwietnia 2007). Czy to może być zwykły zbieg okoliczności?

Czy nadal się z nimi komunikujesz, czujesz ich?

Olga Rostropowicz: Tak Ponieważ, jeśli po prostu zaakceptujesz fakt, że ich nie ma i nigdy więcej nie będzie, możesz oszaleć. Wydawało się, że moi rodzice tworzą wokół mnie silne pole energetyczne i czuję, że nadal mnie wspierają i prowadzą.

Ogólnie rzecz biorąc, jest to tak rzadki przypadek, że dwoje tak utalentowanych i inteligentnych ludzi żyje razem.

Olga Rostropowicz: Tak, a teraz znów się spotkali. Często pamiętam moją matkę, która mówiła, że ​​najważniejsze w życiu jest spędzanie czasu w towarzystwie inteligentnych ludzi, takich jak Puszkin, Czechow, Dostojewski, Tołstoj, Jesienin, Cwietajewa, Mandelstam.

Teraz, czytając ponownie Czechowa, rozumiem ją bardzo dobrze. Są takie głębokości! Mama uwielbiała poezję, potrafiła napisać kilka poetyckich linii na kartce papieru i nosić ze sobą. Potem podała go ojcu, a tata niósł ten kawałek papieru w walizce na wiolonczelę ...

Mścisław Rostropowicz często mówił, że śpi tylko trzy godziny dziennie. Czy to prawda?

Olga Rostropowicz: Tak, to było całe jego życie i miał już dość.

Skąd wziął swoją siłę?

Olga Rostropowicz: Zawsze robił to, co kochał. A kiedy robisz to, co kochasz, nie zauważasz czasu. Miał ogromne poczucie obowiązku i odpowiedzialności. Na przykład nigdy nie pozwalał sobie na grę nutami - zawsze grał tę rolę na pamięć. Uważał, że jeśli między tobą a publicznością jest kartka papieru, to grasz o papier, a nie publiczność. Dlatego dużo pracował. Mógł siedzieć w nocy, zapamiętywać partytury i swoje części. Zawsze był w pracy, zawsze.

Był także jednym z pierwszych, który popularyzował wiolonczelę jako kierunek solo, ponieważ przed nim wiolonczela brzmiała częściej jako część orkiestry. I miał wielu uczniów, którzy teraz kontynuują swoją pracę. Czy mógłbyś wymienić niektóre z nich?

Olga Rostropowicz: Jedną z jego uczennic jest Jacqueline Du Pré, niestety już nie żyje. Jest tam wspaniały David Geringas i genialna Natalia Shakhovskaya, Natalia Gutman.

Dziś jesteś szefem Fundacji Rostropowicz, która pomaga młodym muzykom. Jak trudno jest teraz rozpocząć życie muzykom klasycznym, także ze względu na dominację muzyki popularnej?

Olga Rostropowicz: Wydaje mi się, że teraz jest mniej trudny niż przedtem. Teraz zaangażowanych jest w to wiele funduszy. Do niedawna fundacja stworzona przez mojego ojca była jedynym funduszem w Rosji, który naprawdę opiekował się utalentowanymi dziećmi i pomagał im. W pewnym sensie jest to łatwiejsze. A publiczność, która jest gotowa słuchać i postrzegać muzykę klasyczną, zawsze była i zawsze będzie.

W końcu muzyka klasyczna może dosłownie ocalić w trudnej sytuacji i przywrócić do życia ...

Olga Rostropowicz: Właśnie tak! Ale nie wszyscy to rozumieją. Muzyka klasyczna to najtańszy psycholog do Twojej dyspozycji. I to jest dotyk wieczności.

Kiedy słuchasz Mozarta lub Bacha, rozumiesz, że wszystko inne jest tymczasowe i przemijające. Wszelkie zniewagi i kłótnie - wszystko to jest tak nieznaczne w porównaniu z muzyką, tą łaską, która wam współczuje. Ale umiejętność słuchania, rozumienia i cieszenia się muzyką klasyczną jest błogosławieństwem od Boga, darem z góry. W końcu jest wielu ludzi, dobrze wykształconych i odnoszących sukcesy, którzy po prostu zasypiają przy dźwiękach muzyki klasycznej.

Czy myślisz, że jesteś bardziej podobny do ojca czy matki?

Olga Rostropowicz: Postać mojego taty jest w stu procentach.

Wychowano cię ściśle, a nawet wysłano na studia z siostrą do klasztoru na wysokie kamienne ogrodzenie, kiedy musiałeś opuścić ZSRR. Czy uważasz, że to było właściwe czy zbyt surowe?

Olga Rostropowicz: Myślę, że to absolutnie poprawne. Jestem po prostu zaskoczony, jak poradzili sobie z nami. Ale oczywiście czas był inny. Chciałbym wysłać moich synów do klasztoru, ale nie mogę sobie z nimi poradzić (śmieje się).

A potem wyjechałeś do Nowego Jorku?

Olga Rostropowicz: Kiedy zabrano nas z klasztoru w Szwajcarii i przed czasem, podróżowaliśmy z rodzicami przez pewien czas. Potem weszliśmy do Juilliard School w Nowym Jorku.

Czy mieszkasz teraz w Moskwie?

Olga Rostropowicz: Niemal całe życie mieszkałem w Nowym Jorku. Ale odkąd tata odszedł, zacząłem zajmować się jego funduszem, aby spędzić trochę czasu w Moskwie. Ponadto nie mogłem i nie chciałem zostawiać mojej matki samej, ponieważ bardzo martwiła się jego odejściem. Był dla niej wszystkim, oni szaleńczo się kochali. Ojciec był nie tylko jej muzycznym partnerem, ale dosłownie w drugiej połowie. Była do tego tak przyzwyczajona, że ​​zawsze tam był, tak bardzo polegała na nim, że kiedy odszedł, jej świat się zawalił, choć na zewnątrz tego nie pokazała. Wiesz, oboje mieli niesamowite poczucie humoru. Komunikowali się ze sobą tak błyskotliwie! Niewiele wiedziałem o ludziach, którzy potrafili tak szybko odeprzeć mojego ojca, takich jak „ciepłe bułeczki”, ponieważ miał dość niezwykłe poczucie humoru. W jakiś sposób wiedział, jak wszystko kręcić, a jedyną osobą, która mogła mu odpowiedzieć równie wirująco i równie szybko, była jego matka. Oglądanie ich komunikacji było niesamowitą przyjemnością.

Jednak nadal mieli zupełnie inny temperament ...

Olga Rostropowicz: Tak, mama uwielbiała być sama. Potrzebowała samotności, swojej sztuki, sceny, teatru, musiała wejść w obraz, pomyśleć o tym, bo musiała być w swoim świecie. Przeciwnie, ojciec potrzebował stałej komunikacji. Miał tyle energii, że nie wiedział, gdzie to położyć. Kiedy poszedł z Domu Kompozytorów do Konserwatorium ze swoją wiolonczelą - płaszczem na jednym ramieniu, szeroko otwartym - szukał już kogoś, z kim mógłby porozmawiać. Gdyby nikogo tam nie było, mógłby porozmawiać z biegunem elektrycznym. Nawiasem mówiąc, mój najmłodszy syn jest w nim. Kiedy był mały, w drodze do szkoły szukał kogoś, z kim mógłby porozmawiać. Mógłbym zapytać osobę: „Jak się masz?”, „Czy nie jest ci trudno oczyścić śmieci?” itd.

Czy Twoi synowie są muzykami?

Olga Rostropowicz: Nie Mój najstarszy syn - ma teraz 23 lata - chce otworzyć własną restaurację. Pracował nawet jako kelner, przeszedł wszystkie kroki od dołu i dobrowolnie nikt go nie zmusił. Chciał wiedzieć, „jak wszystko działa od środka”.

Pracował jako kelner w dwóch pracach, a wieczorem poszedł na studia na uniwersytet. Pracował za pięć dolarów za godzinę, budził się codziennie o piątej rano, w tym w niedzielę, i poszedł do restauracji. Mogłem tylko wzruszyć ramionami, bo oczywiście nie było takiej potrzeby. Ale z taką determinacją myślę, że zajdzie daleko.

Czy planujesz wspólne projekty z niedawno otwartą Operą Dubajską?

Olga Rostropowicz: Uważam, że istnieją perspektywy współpracy. Możesz zrealizować wiele interesujących projektów. Na przykład przynieś nasze występy Galina Vishnevskaya Opera Center, które zaprezentowaliśmy na festiwalu w Soczi. Lub zorganizuj koncert galowy z orkiestrą z najsłynniejszych arii świata.

Poczekamy z niecierpliwością.

Dziękuję

Wywiad przeprowadziła Irina Malkova

Obejrzyj wideo: Olga Rostropovich : "We look forward to Rostropovich Festival in Baku" (Może 2024).