Stolica trzech imperiów

Tekst: Elena Olkhovskaya

Turcja dawno przestała być dla nas ciekawością. Nasi turyści przylatują do tego ciepłego i gościnnego kraju, położonego u zbiegu Europy i Azji, prawie jak we własnym domu, a biorąc pod uwagę sprzyjające warunki życia na zasadzie „all inclusive”, mogą spędzić weekend z rodziną i przyjaciółmi. Wszyscy moi przyjaciele „z dziećmi i domem” odwiedzili „gorące paczki” w Antalyi, Bodrum i innych znanych tureckich kurortach ponad dziesięć razy w życiu. Przyznaję, po raz pierwszy poleciałem do Stambułu.

Cała historia rozpoczęła się od mojego przypadkowego spotkania z AIChE Misirli Mirza, dyrektorem Turkish Airlines w Dubaju i na Sri Lance oraz Altanem Buyuk Wilmaz, wiceprezesem spółki na Bliskim Wschodzie i na Cyprze. Najpierw rozmawialiśmy o tym, że Turkish Airlines wkrótce zaczną latać do Soczi, a potem ich lekką ręką znalazłem się na pokładzie Airbusa A-320, odlatując wcześnie rano na trasie Dubaj - Stambuł.

Głównym celem podróży do Stambułu na zaproszenie Turkish Airlines została ogłoszona wizyta w siedzibie, międzynarodowym lotnisku Ataturk Istanbul, centrach szkoleniowych i gastronomicznych Turkish Airlines, do których, jak się okazało, nie ograniczono się. Zanim zdążyliśmy zrzucić torby i walizki w hotelu Marmara, położonym w tętniącej życiem dzielnicy biznesowej Stambułu - Taksim, natychmiast zabrano nas do zbadania zabytków tego starożytnego i wspaniałego miasta, zaczynając, co dziwne, od więzienia ...

Więzienie i hotel

Wiele osób uważa dziś, że Sultanahmet to dzielnica w samym „sercu” współczesnego Stambułu. Rzeczywiście, dzielnica ta ma swoją nazwę na cześć słynnego meczetu sułtana Achmeta, zbudowanego w 1616 roku, znanego w prawie wszystkich zakątkach planety jako „Błękitny Meczet”, który dumnie wznosi się na panoramie miasta w pobliżu ogromnej kopuły katedry Hagia Sophia (Ajasofia lub Hagia) Sophia), zbudowany tysiąc lat wcześniej. Jednak przez prawie cały miniony wiek nazwa Sultanahmet miała inne znaczenie, dzięki dość niepozornemu budynkowi znajdującemu się między tymi słynnymi świątyniami. Wszyscy wiedzieli, że tam właśnie znajduje się więzienie władcy, w którym odbywają wyroki ci, którzy byli „poza sądem”. Jak na ironię, ten budynek został pierwotnie zbudowany przez Gasparda Fossatiego, szwajcarskiego architekta włoskiego pochodzenia, dla uniwersytetu, ale podczas wojny krymskiej (1851 - 1856) znajdował się tam francuski szpital wojskowy. W 1876 r. Parlament Imperium Osmańskiego spotkał się w budynku, a następnie w 1908 r. Został przekazany na sąd, który zaczął go używać jako więzienia dla skazanych oczekujących na wyrok. Na szczęście w 1969 roku więzienie zostało zamknięte.

Dziś, w tym niesamowitym budynku, z którego roztacza się niepowtarzalny widok na Bosfor, Błękitny Meczet i Muzeum Sztuki Islamu, znajduje się luksusowy pięciogwiazdkowy hotel Four Season Istanbul. Można z niego łatwo dotrzeć do wszystkich głównych atrakcji Stambułu - Pałacu Topkapi, Wielkiego Bazaru, do wspomnianych już katedr można dotrzeć pieszo w mniej niż pięć minut. Sam hotel jest mały, wygodny i bardzo piękny. Na dziedzińcu, w otoczeniu kwiatów, znajduje się restauracja, w której zarówno mieszkańcy, jak i goście uwielbiają jeść śniadanie i lunch. Postanowiliśmy również nie przegapić takiej okazji i korzystając z gościnności kierownictwa Four Seasons z wielką przyjemnością jedliśmy na świeżym powietrzu. I z jakiegoś powodu wcale nie wstydziliśmy się tego, że kiedyś na tym właśnie dziedzińcu spacerowali nieszczęśni więźniowie tureckiego sułtana. Tak, cokolwiek powiesz, ale życie jest bardzo skomplikowaną rzeczą, w której wszystko rozwija się zgodnie z własnymi prawami ...

Pałac i katedra

Nie moglibyśmy ubiegać się o tytuł „prawdziwych podróżników”, gdybyśmy nie poszli po obiedzie na krótką wycieczkę do słynnego Pałacu Topkapi, w którym znajduje się skarbiec sułtanów, i do Hagii Sophii. Wielu czytało i słyszało o skarbie Topkapi więcej niż raz. Mogę tylko przypomnieć, że zawiera relikwie, takie jak największy na świecie diament, tron ​​sułtana, wysadzany drogocennymi kamieniami, ślad i włosy brody samego Proroka Mahometa, zbiór jego mieczy, laska Mojżesza i inne relikty, które dziś mają niewyobrażalne kulturowe i historyczne wartość. Przy każdym oknie w skarbcu są tłumy ludzi, którzy za wszelką cenę chcą widzieć, czuć, dotykać. Nie możesz robić zdjęć. Oglądaj - ile chcesz. Przy wyjściu znajdują się dziesiątki grup turystycznych z różnych krajów, przewodników mówiących różnymi językami, lampy błyskowe, krzyki uliczne, śmiech dzieci.

Gigantyczne drzewa rosną w gigantycznym ogrodzie otaczającym kompleks pałacowy, wszędzie rozrzucone są krzaki róż z kwiatami wielkości dobrej pięści, a dziesiątki kotów i kotów ze wszystkich pasów wędrują, śpią lub po prostu tarzają się wokół. Prawdopodobnie powierzono im ochronę skarbu przed najazdami myszy i szczurów. W każdym razie koty w Topkapi są traktowane z szacunkiem, nikt nie przeszkadza im ani ich nie dotyka. Hagia Sophia jest niesamowita dzięki gigantycznym rozmiarom i niesamowitej dekoracji wnętrz. A troskliwi czytelnicy wybaczą mi, że nie zagłębiłem się w jego dalszy opis. Tę katedrę trzeba zobaczyć raz. I o to chodzi. Żadna opowieść o nim nie jest warta doświadczenia, z którym opuszczasz Hagię Sophię, po raz kolejny wpadając w hałaśliwe i gwarne ulice Stambułu lub słynnego Wielkiego Bazaru, gdzie możesz kupić wszystko i trochę więcej ...

Skrzypce, tamburyn i żelazo

Nasz pierwszy i najciekawszy słoneczny dzień w Stambule dobiegł końca. Pod koniec grupa dziennikarzy z Dubaju postanowiła zapoznać się z lokalną egzotyką lub, innymi słowy, zaprowadziła ich na kolację do jednej z tradycyjnych lokalnych restauracji, położonej na ulicy wypełnionej całą masą dokładnie takich samych popularnych bliźniaczych tawern. Ulica przywitała nas jasnym oświetleniem, hałaśliwym hukiem i zapierającymi dech w piersiach aromatami jedzenia. Jak się okazało, nasza restauracja została wybrana z jakiegoś powodu. Podawano potrawy przygotowywane ze świeżo złowionych ryb. Nawet proces zamawiania jedzenia wyglądał niecodziennie. Podszedł do stołu kelner, a dwie surowe ryby patrzyły na nas ponuro z talerza i zadały wszystkim jedno pytanie: „Okoń morski czy brzeg morski?”. Z jakiegoś powodu od razu przypomniałem sobie, jak Alicja w Krainie Czarów została przedstawiona Lambowi Bockowi podczas kolacji ... Stało się zabawne. Ale wracając do naszych morskich mieszkańców. Ryby, będące w rzeczywistości odmianami okonia morskiego, nie różniły się zbytnio. Cała nasza przyjazna firma wybrała taki czy inny przypadek, a porywczy kelner ze wszystkimi nogami rzucił się na najbliższy targ rybny, aby zdobyć świeże ryby z rzędu pod kątem liczby pysków i dokładnie na nasze zamówienie. Smaki już smażone na węglu drzewnym, basie i rondzie były nieporównywalne. A ponieważ cały posiłek, który obejmował także liczne lokalne przekąski z warzyw i fasoli, odbywał się pod tradycyjnym lokalnym piwem i mocną brandy z winogron (przypominającą arak lub wódkę anyżową), wkrótce zaczęła się masowa zabawa. I nie spieszył się z wspieraniem muzyków, zanim cicho siedział przy jednym ze stolików. Chwytam skrzypce, tamburyn i ... Nie, oczywiście, nie było żelaza. Na pewno był jakiś instrument smyczkowy przypominający harfę. No i dombra ... Muzycy z całego świata zaczęli grać nad naszymi głowami wszystko, co mogli: i żałobne piosenki tureckie, wszystko jako wybór o miłości i „Czarnych oczach”, a nawet niektóre wariacje na temat „Beatlesów” wczoraj. I wszystko byłoby dobrze, gdyby we wszystkich sąsiednich restauracjach, oddzielonych od siebie kartonowymi ścianami, dokładnie te same grupy muzyczne rozpoczęłyby swoje własne występy. A potem panie wykonujące „taniec brzucha” i zbierające wskazówki (dosłownie w kostiumie tanecznym) od ludzi żujących przy stołach nawet ich nie pociągały. Jednym słowem, po około godzinie zabawa obejmowała już całą ulicę. A kiedy my, dziękując za obiad i żegnając się, zgromadziliśmy się w hotelu, towarzyszący nam przewodnik zauważył, że „na próżno najciekawsze dopiero się zaczyna”. Uwierzyliśmy mu na słowo, bo jutro czekała na nas najciekawsza rzecz, ale już w siedzibie Turkish Airlines.

Lotnisko i catering

Siedziba Turkish Airlines, znajdująca się na terytorium międzynarodowego lotniska Ataturk w Stambule, spotkała się z nami w ciszy, elokwentnie mówiąc o powszechnym zatrudnieniu. Ale po pięciu minutach cała nasza grupa pogrążyła się w gorączkowej działalności głównych służb lotniczych. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyliśmy, było centrum szkolenia załogi, w którym odbywały się sesje szkoleniowe mające na celu ewakuację pasażerów z samolotu w przypadku awaryjnego lądowania na lądzie lub wodzie. Przyszłe stewardesy i stewardzi (nawiasem mówiąc, ta praca jest uważana za bardzo honorową i wysoko opłacaną, a aby ją zdobyć, musisz przejść kilkanaście testów i tylko 100 na 100 możliwych punktów) słynnie stoczył nadmuchiwane rampy z salonu szkoleniowego samolotu A-320, całkowicie naśladując prawdziwy samolot. Szef służby szkoleniowej załogi szczegółowo zapoznał nas z wymaganiami dotyczącymi załóg i powiedział, że dziś Turkish Airlines zatrudnia młode dziewczyny i dzieci, które muszą przynajmniej mówić dwoma lub trzema językami obcymi, w tym angielskim i rosyjskim.

Następnie udaliśmy się do miejsca, w którym trenują piloci. W ogromnej hali zainstalowano symulatory różnych typów nowoczesnych samolotów pasażerskich Airbus i Boeing, w których szkoleni są piloci. Pozwolono nam odwiedzić jeden z tych „kokpitów” i spróbować wylądować samolotem na pasie startowym, wyraźnie widocznym z „okien” kabiny pilota. A kiedy pierwsza próba lądowania przez dziennikarzy nie powiodła się, stała się przerażająca. Uwierz mi, „efekt obecności” w symulatorze jest zakończony. Nawet głowa wiruje z „wysokości”. Nie wiem kto, ale wierzę, że wszystkie zawody związane z niebem są heroiczne.

Po „starcie i lądowaniu” zaczęła się zabawa. Znaleźliśmy się w miejscu świętych każdego lotniska - w dziale gastronomii, który jest odpowiedzialny za posiłki na pokładzie wszystkich lotów Turkish Airlines, a także wielu innych linii lotniczych obsługujących loty tranzytowe przez Stambuł, i zapewnia nam, pasażerom, wszystko, czego potrzeba do relaksu i rozrywki na pokładzie - Od ciepłych skarpet, dywaników, słuchawek i masek do spania w pierwszej klasie i klasach biznesowych po kolekcje filmów, muzyki, gazet i czasopism w klasie ekonomicznej.

Dział gastronomiczny Turkish Airlines z siedzibą w Wiedniu jest odpowiedzialny za pełen zakres tych usług w Turkish Airlines. Po bliższej znajomości z Do & Co okazało się, że było to całe imperium smaku. Codziennie produkuje się od 75 do 80 tysięcy porcji żywności w kuchniach, w których pracuje ponad 1200 osób. Mówiąc „porcja”, mam na myśli cały zestaw posiłków na pokładzie, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, składający się ze zimnych przekąsek, gorących dań, deserów, napojów, a nawet tabliczek czekolady ze mną. Oprócz rzeczywistego gotowania i codziennych degustacji specjaliści Do & Co w swoich obszarach szkoleniowych, symulując pierwsze, biznesowe i ekonomiczne, prowadzą warsztaty na pokładzie posiłków dla młodych stewardów i stewardes, którzy, nawiasem mówiąc, muszą co roku potwierdzać swoją wiedzę i umiejętności, a także okresowo zapoznawać się z nowymi potrawami pojawiającymi się w menu. Szkoleni są tu także szefowie kuchni, którzy następnie rekrutują się do Do & Co. Do & Co wyraźnie spełnia wszystkie wymagania pasażerów dotyczące żywności, napojów, a nawet rozrywki. Tutaj przygotowywane jest jedzenie dla wegetarian, a dla tych, którzy potrzebują mięsa halal, wiedzą, jakie rodzaje wina, piwa i soków należy postawić na jednej lub drugiej stronie, tutaj szanują wybór filmów na loty latające jednym słowem, do krajów religijnych wszyscy tutaj wiedzą o nas i są gotowi zaspokoić każdą zachciankę pasażera. Gdyby tylko był zdrowy. W tym przypadku mówimy Do & Co „wielkie ludzkie podziękowania” za opiekę i nie żegnamy się ...

Bezpośrednia rozmowa i „pożegnalna wycieczka” po Bosforze

Podsumowując naszą podróż, było bezpośrednie spotkanie i rozmowa z najważniejszą osobą w Turkish Airlines - dr Temelem Kotilem, jej dyrektorem naczelnym. Po otrzymaniu podstawowego wykształcenia, po pracy w USA, w 2003 roku dr Temel Kotil przyszedł do pracy w Turkish Airlines, a dziś kieruje jedną z najbardziej udanych firm lotniczych w Europie i na świecie.

W 2008 r. Turkish Airlines stały się członkiem Star Alliance Aviation Alliance, którego sieć oferuje 19 700 codziennych lotów do 1077 miejsc w 175 krajach. Według wyników z 2009 r. Turkish Airlines zajęły 4 miejsce wśród najlepszych przewoźników lotniczych w Europie. Dziś obsługuje flotyllę 139 samolotów i lata do 120 miejsc w Azji, Afryce, Europie, na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Północnej i Południowej, a także do 37 miast w Turcji.

Według dr Temela Kotila: „W 2010 roku firma będzie kontynuować strategię rozszerzenia swojej obecności na różnych rynkach i zacznie latać w dziesięciu nowych kierunkach, w tym w miastach takich jak Soczi i Nowosybirsk w Rosji. Jesteśmy dumni z wysokiego poziomu usług i rozsądnego poziomu ceny naszych lotów. Mamy nadzieję, że ten wskaźnik stanie się kluczem dla wielu pasażerów przy wyborze przewoźnika, szczególnie w obecnych warunkach światowego kryzysu finansowego ”.

W dniu naszego spotkania najbardziej przekonującym dowodem słów i przewidywań dr Temela były zasłużone nagrody otrzymane przez Turkish Airlines podczas Skytrax World Aviation Awards 2010 za „Najlepsze posiłki w locie w salonach ekonomicznych” (kolejne „dziękuję” Do & Co), za Najlepsza usługa pokładowa w klasie ekonomicznej ”, a także uznanie firmy„ Best Airlines in Southern Europe ”. I wreszcie, Turkish Airlines zajęły 3 miejsce honorowe wśród najlepszych przewoźników lotniczych w Europie. Wszystkie te nagrody zostały wręczone 20 maja 2010 roku, kiedy po podsumowaniu wyników rozmowy pożegnaliśmy się z dyrektorem tureckim Airlines i szczerze życzyliśmy jego firmie dalszych sukcesów i pomyślności.

I na koniec powiem ... Jak odbyliśmy cudowną wycieczkę łodzią wzdłuż Cieśniny Bosfor, która (prawdopodobnie wszyscy o tym wiedzą) nie należy do Turcji i jest uważana za wody neutralne. Kapałem paskudny, szary deszcz, było wilgotno, ale oddychałem - po prostu cudownie. Przez prawie półtorej godziny oraliśmy Bosfor, badając wille i meczety zbudowane wzdłuż jego brzegów, pałace i letnie rezydencje sułtanów, pozostałości starego muru fortecy i wieże strażnicze. Powiedzieliśmy Stambułowi „do widzenia i do zobaczenia wkrótce!”. A miasto, najwyraźniej zdenerwowane naszym szybkim odlotem, wybuchło w końcu gwałtownymi „łzami” - ulewą, przez co nasz lot powrotny do Dubaju został opóźniony na krótki czas na lotnisku Ataturk w Stambule. Wciąż musisz wrócić do tego wiecznego i pięknego miasta - Konstantynopola, Stambułu, Stambułu .... Dawna stolica trzech wielkich imperiów.

Autor dziękuje Turkish Airlines i osobiście AIChE Misirli Mirza, dyrektorowi biura Turkish Airlines w Dubaju i na Sri Lance, za zorganizowanie podróży.